Tępiciele mówią

– Dlaczego ludzie nie lubią szczurów?

To chyba jakoś tak w człowieku leży, że szczur, że mysz wzbudza taką niechęć, taką niechęć wewnętrzną. Znam osoby, które mają aż włoski na rękach jak widzą robaka czy powiedzmy szczura. […] Tak mi się zdaje, że to są takie dwie najbardziej popularne przyczyny. Że albo odraza, taka ludzka, typowa odraza, albo właśnie mają świadomość tego, że szczur jest szkodnikiem, że niszczy, że narusza.

W ludziach została wytworzona fobia szczurza. Nie lubią szczurów bo należy ich nie lubić. Boją się szczurów, bo im powiedziano, że trzeba się ich bać. Powiem pani tak: 90 procent moich znajomych klientów twierdzi, że im się szczur nie podoba, bo ma brzydki ogon. Naprawdę. Mówią, że gdyby miał ładniejszy ogon lub by nie miał tego ogona, to by wcale nie był taki brzydki.
Powodują fobię. Ludzie się boją szczurów. Jest cała masa mitów dotyczących tego, jak to szczury kogoś napadły. To wszystko są bzdury, bo szczur faktycznie może kogoś napaść lub walczyć w momencie, gdy się czuje zagrożony. Ale jeśli będzie pani stała w jednym końcu kuchni, a w drugim końcu będzie szczur jadł jedzenie z miski pani psa i pani nie będzie reagowała agresywnie to szczur ma panią gdzieś. Świetnie wyczuwa pani nastrój i wie czy pani jest agresywna czy nie. Jeśli nie, to on się nawet z panią zaprzyjaźni. Szczury nie są agresywne. To jest bzdura.
Gdzieś tam ten przekaz społeczny jest. Chyba datuje się od dawna z przekazu takiego rodzinnego. Bo „szczur to jest najgorsze, co może być”, nie? Tak to się utarło. Gdyby te szczury zostawiono spokojnie w polu, nie wchodzono by z budownictwem w pola, nie naruszałoby się ich naturalnego środowiska, to byłoby pewnie inaczej.
Ja rozumiem ludzi, no bo to tak jak ludzie nie lubią żab. A dlaczego? Bardzo ładna jest żaba. Ja mam w domu maskotek żab, to znaczy moja żona zbiera, ponad 350. I żaba jest piękna. Ale ludzie mówią, że się brzydzą. Tak samo szczura. Bo on jest niebezpieczny. No niebezpieczny, bo my wchodzimy mu w paradę, więc wtedy jest niebezpieczny. Nie jest niebezpieczny wtedy, kiedy go nie widzimy, bo go nie widzimy. A on gdzieś jest. Powtarzam: ten szczur gdzieś jest. My jesteśmy cały czas obserwowani. Przez szczura, przez mysz, przez pająka. I dopóki nie wejdziemy sobie w drogę to jest fajnie w tym ekosystemie. Jak wejdziemy w drogę, to my, jako człowiek świadomy, chcemy zlikwidować coś, co jest… „U nas jest!” Zawsze zadaję pytanie, czy one są o nas czy my jesteśmy u nich?
Szczur nie jest sam w sobie ohydny. Szczury małe, no jakby pani popatrzyła, to nie są jakieś zwierzęta odrażające. Krążą jakieś dziwne historie o atakach szczura. Fakt faktem, może się zdarzyć, że będzie pani przechodziła i on będzie na wysokości twarzy. Mają gdzieś w instynkcie zapisane, że rzucać się, wiadomo, tu mamy ośrodek wzroku, więc gdzieś mają zakodowane, żeby się bronić, ale to wcale nie jest związane z tym, że akurat na człowieka się rzucają. Bo człowiek jest największym zagrożeniem dla wszystkich gatunków.
Pod paletami szczury były przywożone całymi rodzinami. Sam widziałem. Malutkie szczurki, różowiutkie, piękniutkie, dopiero co się urodziły i są. Potem to się rozpełza.
Koleżanka miała szczurzycę, która się nazywała Adolf Hitler i to była jej przyjaciółka. Kiedyś przyszła do mnie i gdzieś ten szczurek, oswojony, to był normalny wędrowny szczur, to nie był jakiś taki szczurek, którego można w sklepie zoologicznym kupić, to taka dosyć ciekawa osoba była, jeszcze wtedy była moda punk, te ćwieki różne, jeszcze z tym szczurem na ramieniu, w klubie takim to przecież szyku zadawała.
Miałem takie zgłoszenie kilka lat temu, gdzie pani mi zgłosiła, że hoduje szczury. „Jak to pani hoduje szczury?”. „No hoduję szczury, ale hodowlane”. Fakt, pojechałem, piękne szczury. I do tych szczurów hodowlanych włamują się szczury takie z zewnątrz. „Takie wredne tam, szczury czarne”, i tak dalej. Co prawda nie widziałem tego „wrednego czarnego szczura”, ale umieściłem szereg zabezpieczeń i kiedy je umieszczałem to weszła córka tej pani.”Co pan tu robi?”. Ja mówię” „No umieszczam…”. „To ja dzwonię na policję!”. I zadzwoniła. Przyjechali policjanci. Autentycznie. Ja musiałem się tłumaczyć dlaczego ja u tej pani to robię. Ja mówię: „Bo ta pani zgłosiła”. Na szczęście miałem od razu na piśmie, że zgłoszenie zabezpieczenia i tak dalej. I stoją dwie panie przeciwko sobie, córka i matka. I matka mówi, że tak, bo chciała zabezpieczyć. „Nie, bo ten pan będzie również szczury mordował”. Również szczury będzie mordował! To ja zwinąłem wszystko, „Panowie policjanci”, mówię, „Dziękuję wam bardzo za interwencję, ja już tutaj nie będę robił niczego”.
Są na przykład firmy, markety jakieś, które nawet nadają imiona jakimś tak swoim szczurkom. Także tutaj chyba w zależności od podejścia człowieka i w dużej mierze od tych wszystkich legend, które krążą. Na zasadzie, że ktoś widział metrowego, ktoś widział dwudziestokilogramowego, że komuś szczur w nocy oczy wydłubał… To takie legendy narastają, tyle się człowiek tego nasłuchał. To się aż nie chce słuchać. Ja myślę, że to chyba po prostu, jedna osoba się boi, wymyśli jakieś opowieści, dlaczego się boi, i to po prostu dalej idzie, kolejna osoba powtarza, znowu z tego jakieś legendy stworzy.
To jest stworzenie takie samo jak my, tylko dla nas jest szkodnikiem. Dobra, nie będę się tutaj w filozofię wgłębiał. To się bierze z pierwszego takiego założenia, że my sobie uzurpujemy prawo do tego, że nam ma być dobrze, a wszystko inne to się nie liczy. Dlaczego ma nas bakteria nie zaatakować? Przecież jakoś trzeba umrzeć. Bakteria też chce żyć, tak naprawdę, nie? A dlaczego raptem mamy wyrżnąć wszystkie drzewa, bo co? Bo paru facetów chce zarobić trochę więcej? No to jest na tej zasadzie. A dlaczego ma nie być wilków luzem w lasach pod Wrocławiem? Że kogoś pogryzą? To niech nie łazi tam. Wilki tam były, nas tam nie było. Przepraszam, takie jest moje nastawienie. A dlaczego wytępić, na przykład, czy zamykać w rezerwatach Indian, albo niedźwiedzie, albo kogoś? Bo tak sobie biali ludzie wymyślili, żeby wszystko, co nie nasze, co nie my, mieć pod kontrolą. To tak na przykład chcą, żebyśmy my… Komary gryzą. Żeby zrobić dezynsekcję. Ja mówię: „Wie pani, ale ja muszę poczekać, aż pszczoły przestaną latać”. „Nie, nie, co tam pszczoły! Nie chcę, żeby gryzły”. To weź kogo innego. Ja mam wytruć komary, ale tak, żeby komary. A na przykład jak wytruję komary i wszystkie te bąki, nie bąki, wszystko co lata i zapyla kwiaty, to z głodu zdechniemy. Ale, co tam gadać. W szklarniach będzie rosło. Pędzelkiem będzie zapylał. Ludzie w większości mają małą wyobraźnię.
Ciężko by mi było propagować ten zawód mówiąc młodym ludziom, że jest wspaniały, że jest twórczy, że jest rozwijający. Rzemiosło, jak każde inne, a satysfakcję przynoszące tylko o tyle, że czasami trzeba pokombinować, jak jakiś problem rozwiązać. Ale z tego nic nie zostaje. Domu nie zbudujemy, nie będziemy go podziwiać, nie stworzymy pięknej filiżanki. Tylko niszczymy, niszczymy…
Wiem, że szczury są inteligentne, ale pytanie, czy tak samo jak ludzie odczuwają ból. Ja się w to nigdy nie zagłębiałem, chociaż jak ja czasami je musiałem ubić tak już powiedzmy niehumanitarnie no to wydawały te odgłosy pisku, więc boli je to na pewno. Tylko że akurat jeśli chodzi o piski szczurów to jestem osobą niewrażliwą. I to nie ze względu, że jestem bydlakiem, tylko przez lata człowiek obywa się z tym na co dzień i nie zwraca na to uwagi. Każdy, kto ma układ nerwowy w jakimś stopniu będzie odczuwał czy ból, czy nawet ten dwutlenek węgla, co byśmy nie robili. Czyli na przykład te metody humanitarne. Tak więc, jedyne co, no to chyba te zastrzyki byłyby najbardziej… No ale kto teraz będzie wydawał pieniądze, żeby szczura uśpić? Żywcem by je palili.

– Ja już w ogóle nie mam ochoty tego robić. Jak byłem młodszy nie miałem takiej świadomości, co ja robię. I całymi latami ten zawód wykonywałem i to, to przykre odebranie życia było gdzieś z boku.

– Dlaczego?

– Bo albo pułapka to zrobiła za mnie, prawda, albo w momencie kiedy one jadły trutki to ja wiedziałem, kiedy one to robią, jak już tylko człowiek znajdował gryzonie nieżywe, nie widział tego momentu konania i nie widział tej całej tragedii, która… No jak człowiek czegoś nie widzi, to o tym nie myśli. A tutaj w momencie kiedy pani widzi, że to żywe stworzenie jeszcze jest przyklejone i ktoś dzwoni: „O, tutaj jest, szamoce się, piszczy!”, trzeba coś z tym zrobić.

– Stosuje pan pułapki lepowe?

– No stosuję, no bo jednak, jak powiedziałem, konformistą jestem (śmiech) i pomimo tego, że najłatwiej w ten sposób, najszybciej problemu pozbawię mojego klienta, będzie wiedział, że jestem skuteczny i szybko rozwiązuję te kłopoty. A jak ja będę do niego przychodził całymi tygodniami i próbował łapać gryzonia do jakiejś klateczki, którą on będzie szerokim łukiem omijał, no to się w końcu znudzi ten mój klient i sobie kogoś innego zaprosi, kto mu pułapki bardziej skuteczne i szybciej działające zastosuje.

– Myśli pan, że klienci zdają sobie sprawę, że takie metody są stosowane w przypadku pułapek lepowych?

– Większość ludzi myślę, że wie o tym. No jakoś go trzeba wyeliminować. Po prostu oszukują sami siebie, tak? Nie pytając. Podświadomie wiedzą, że jakoś tego szczura trzeba zabić.

– Może myślą, że to jest od razu, szybko…

– Mówię: oszukują sami siebie. Niestety.

Nie spotkałem się z klientami, którzy aż tak bardzo starają się wnikać w aspekt tych działań bezpośredni. Nie chcą oglądać efektów. Padłych gryzoni czy schwytanych. Wielu chce mieć pewność, że wszystko będzie w porządku, że jesteśmy do dyspozycji o każdej porze.
Sam by niechętnie zabił, ale jak jest firma, to niech przyjdzie i zrobi z tym porządek (śmiech). „Nie chcę tego widzieć, zdejmę to sobie z sumienia za dwieście, trzysta złotych”
Jestem na wycieczce. Jakiejś tam, zagranicznej. Niechcący się przyznałam. Widzę takie [robi minę wyrażającą zniesmaczenie]. Wręcz chyba nie podadzą mi ręki. Za pół roku jest telefon: „Pani (X), pani jeszcze to robi?”. „No”. „Jezu, jak dobrze! Niech pani przyjedzie, mam szczura, wyszedł z ubikacji!”. Mówię: „Teraz to jestem dobra? A pół roku temu to byłam be?”. Ale jadę. Dopóki kogoś nie dotknie ten problem, to mówią, ze jest be. Ale jak go dotknie to mówią: Jezu, jak dobrze, że tacy ludzie istnieją!
W niedużym sklepiku z pieczywem – współpracowałem z piekarnią – wpadł szczur. Wielkie larum! Sobie pomyślałem: co ja się będę bawił w jakieś trucie szczura, wystarczy jeden regał odsunąć i narobić hałasu, wyskoczy przez drzwi. W końcu wyskoczył przez drzwi, ale ile ja czasu się go naszukałem! I proszę zgadnąć gdzie on był schowany. Jak ja odsuwałem wszystko, no nie miał gdzie się schować. W pewnym momencie spojrzałem wyżej, a on tak wisiał na regale. Cichutko. No to już takie ludzkie zachowanie: cicho, żeby nas nie słyszeli. Miejsce, gdzie być może nas nie zauważą.
Firma zatrudniała niepełnosprawnych fizycznie i umysłowo pracowników kuchni do takich najprostszych rzeczy. I jak zobaczyli, że w tych kratkach od czasu do czasu szczury przebiegają, to zaczęli je dokarmiać. Marchewka, kurczak upieczony. Szczury tak przywykły, że normalnie wystarczyło – ja w ogóle nie wierzyłem! – podchodził ten chłopak i pukał w kratkę i momentalnie czarno od szczurów. No i tam wrzucali. W ciągu chyba czterech czy pięciu dni myśmy wysypali tam chyba około dwudziestu pięciu kilo trutki. I one tą trutkę zjadły. Potem obiekt śmierdział, no ale po tygodniu przestało śmierdzieć i w jakiś sposób populacja się ograniczyła. Natomiast w tej chwili szczury się nauczyły, że już nie podchodzą do kratki.

Ja kiedyś wykonywałem usługę w Łazienkach Królewskich w Warszawie, w największym parku w Warszawie i chyba w Polsce. Tam już zaczęły szczury sobie żyć tak między ludźmi, chodzić po prostu. Jadły pokarm dla ptaków, ludzie przychodzili i rzucali ziarno i szczury też się tym częstowały. No i wielu zwolenników miały te gryzonie, łącznie ze mną. Gdyby nie to, że mi za to zapłacili, żebym je tam zniszczył, to bym tego nie robił. Rzadka okazja oglądać je z odległości półtora metra. A wie pani, jak one się fajnie bawiły? No i część ludzi była przeciwna temu, żeby one tam były, no bo przychodzą z dziećmi, bo jest zagrożenie i tak dalej, a byli tacy ludzie, którzy uważali, że to zbrodnia, że je tam wyniszczono. W momencie, kiedy chodziłem tam w cywilu, bo ja moje działania w nocy prowadziłem, w momencie, kiedy ten park jest zamknięty, i słuchałem co ludzie mówią, to chcieli mnie na suchej gałęzi niektórzy powiesić. Spotkałem się ze zdaniami, że trzeba by wytruć dyrekcję (śmiech)

– No właśnie, to ciekawe, bo z jednej strony ludzie…

– …mają bardzo ambiwalentne takie podejście…

– No właśnie, chcą tępić szczury, z jednocześnie się sprzeciwiają, jak to pan tłumaczy?

– Nie chcą ich widzieć, nie chcą, żeby biegały im po talerzach, żeby mieszkały w ich mieszkaniach, ale jeżeli są w parku na przykład to traktują to jako ciekawostkę, obserwują jakiś gatunek, karmiąc je nawet się zaprzyjaźniają, tam niektórzy ludzie imiona ponadawali tym gryzoniom. Taka atmosfera tam panowała. Także byli ludzie, którzy byli oburzeni, w internecie pokazywały się zdjęcia, filmy nakręcone, jak szczury sobie w wodzie pływały między kaczkami. No a byli ludzie, którzy tam przychodzili właśnie ten gatunek dokarmiać i akurat w tym miejscu im nie przeszkadza wcale.

– A pan uważa, że szczury w parku przeszkadzają?

– W tym konkretnym przypadku moim zdaniem tam krzywdę robiły o tyle, że rzeczywiście mogły małe ptaki, jaja niszczyć. Ale nie było ich dużo. Obserwowałem to, bo z Łazienkami w tej sprawie dwa razy współpracowałem, obserwowałem to dwa razy w odstępie mniej więcej dwuletnim przez kilka miesięcy jak to wygląda. Tam za pierwszym razem były dwa stada szczurów. Jedne mieszkały przy Pałacu na Wodzie, drugie mieszkały przy takim mostku między dwoma stawami. Tam miały swoje nory, tam były dokarmiane ptaki, były karmniki dla nich, one się żywiły razem z tymi ptakami. W momencie, kiedy ptaki, to one nie, jak one, to ptaki nie (śmiech), dzieliły się, oczywiście któreś były pierwsze zawsze do tego pożywienia. I tak jak rozmawiałem z pracownikami, to ktoś mógłby nawet takie badania przeprowadzić, one tam żyły latami w Łazienkach. I zawsze były dwa stada, i nigdy nie były większe niż 20-30 sztuk. Dlaczego tak się działo? Nie wiem. W momencie, kiedy było ich już więcej i trzecie stado mogło powstać no to być może wędrowały na osiedla, które są dookoła, bo są tam jednak budynki mieszkalne, dzięki tej pracy w Łazienkach to i w administracjach przeprowadzaliśmy tego typu usługi. W każdym razie to było zadziwiające, że nie budowały tej populacji na potęgę, wiedziały, ile jest pożywienia i te dwie grupy tam żyły. W momencie, kiedy ja je zlikwidowałem, sam byłem zdziwiony, że problemu nie było przez rok, potem jeszcze wiele miesięcy i dopiero próbował jakiś jeden czy dwa gryzonie się zagnieździć po dwóch latach, które również niestety zlikwidowałem, i od tej pory, teraz to się dyrekcja zmieniła, więc może, ale nie, jak mają problem, gdzieś osy albo szerszenie założą gniazdo to jednak proszą mnie o pomoc. Więc sądzę, że tego kłopotu nie ma.

W kopalniach, mimo tego, że są szczury tam, tych szczurów się nie tępi. Mało tego, znam ludzi, którzy dokarmiają te szczury, żyją z nimi w symbiozie. Górnik przychodzi na szychtę, dzieli się ze szczurem kanapką, bo one tam są potrzebne. One ostrzegają jako pierwsze, mają ten siódmy zmysł, wyczuwają jakieś zagrożenia i tam szczurów się nie tępi. Ja przez tyle lat nie miałem żadnej akcji, choć mieszkam na terenie kopalnianym, żeby się tępiło na dole szczury. Na powierzchni, jak najbardziej. Natomiast w kopalni nie robi się tego.
W populacji są ludzie, który ze szczurami mieli do czynienia zawsze – moi dziadkowie mieli, bo mieszkali na wsi i te szczury były częścią środowiska – ale są też tacy, którzy słyszeli nazwę szczur, jako coś takiego pejoratywnego, ale takiego bezcielesnego, bez istotności swojej. No, po prostu szczur. Tak jak… Ja jako dziecko słyszałem, że coś jest „Żyd”. Ja nie wiedziałem, co to jest „Żyd”, tylko że coś pejoratywnego, tak to w 60. latach to się odbierało. Dopiero potem się dowiedziałem, że to jest narodowość, że to jest normalny rodzaj ludzki, to są tacy sami ludzie. Ale w świadomości funkcjonowało mojej, że coś takiego… Że bym się wstydził jakbym był, no nie wiem. Tak samo szczur.
One są szkodnikami, to my je nazwaliśmy szkodnikami. Kotka nie nazywamy szkodnikiem, chociaż roznosi pchły. Przecież tam, gdzie kotki są dokarmiane w piwnicach, to jest taka plaga pcheł czasami, że… I szczurów. Bo one są dokarmiane i żrą z tej samej miski ze szczurami. I: „Panie, zrób mi pan deratyzację, ale tak, żeby kotkom się nic nie stało”. A one z tej samej miski żrą.

Powiem pani jako ciekawostkę: 32 lata prowadzę działalność gospodarczą w tym zakresie. Nie potrafię pani powiedzieć, ile tych gryzoni wytępiłem, natomiast nie zabiłem ani jednego gryzonia. Ja osobiście nie zabiłem. Ja nie zabiłem karpia, nie zabiłem kury, królika, nie zabiłem nic. Nie zabijam. Dlatego, że tępię gryzonie. Ale o efektach tego tępienia to mi klienci mówią. Ja tylko dobieram odpowiednie trutki, żeby je wytępić. Żeby była skuteczność taka, na której ja mogę polegać i mój klient będzie zadowolony. Ja osobiście nie zabiłem i nie zabiję. Ja mogę tą pułapkę lepową z tą myszką wynieść, sprzątnąć, zutylizować.

– Ale co się z nią dzieje? No bo trzeba ją dobić?

– Nie. Ona zdycha powoli. Najlepiej zapakować w worek foliowy i wynieść do pojemnika na śmieci. Ona się już nie uwolni. Ona tam zdechnie w tym pojemniku. Później ją wywiozą na pryzmę śmieci, za miasto, gdzie jest śmietnisko, i tam będzie dochodzić do siebie. Ona będzie cały czas cierpiała. No ale jak my się zaczniemy litować nad gryzoniami, proszę panią, to proszę mi powiedzieć, jakby pani teraz podeszła, że na przykład w pułapkę zatrzaskową wpadnie łapa szczura, on piszczy strasznie głośno, i co by pani zrobiła?

– Trzeba jakoś dobić.

– Ale ja jeszcze raz powtarzam, ja nie zabiłem w życiu żadnego stworzenia. I nie zabiję.

– A dlaczego?

– Nie wiem. Jestem miękki. Jestem miękki chłop. Nie zabiję niczego. Muchę tylko ewentualnie, jak mi dokucza. Natomiast żadnego stworzenia w życiu nie zabiłem. Do zabicia kury sąsiada wołała moja żona, karpie kazała w sklepie ubijać. Ja nie zabiję. Po prostu nie zabiję. Tak zostałem wychowany. I moi bracia też. Nie zrobimy żadnemu zwierzęciu krzywdy. Jako dziecko jeździłem na wakacje do moich dziadków. I widziałem raz w życiu, gdzie dziadek kazał mi wyjść, a ja mimo tego stałem w progu, widziałem jak podrzynał gardło owcy. Jak tą krew do jakiejś miski, pojemnika zbierał. Ja się rozryczałem, pamiętam że babcia z ciocią nie mogły mnie uspokoić, że ja chciałem do domu wracać, a ja już miałem 7 czy 8 lat. I od tamtego czasu został mi uraz. Nie zabiję żadnego stworzenia, nie zrobię krzywdy człowiekowi. A wręcz odwrotnie – pomagam ludziom, działam, 20 lat byłem prezesem polskiego komitetu pomocy społecznej w Świdnicy, jestem współzałożycielem schroniska dla bezdomnych mężczyzn Towarzystwa św. Brata Alberta, wolę pomagać, niż robić krzywdę. Tak zostałem wychowany, przepraszam. Ja się już nie zmienię.

I nawet nieraz pracownik mówi: „O, szczur leci koło pana!” Niech se leci. I tak przyjdzie do tej trutki. Ja go nie będę niczym zabijał. Ja mu podaję atrakcyjne jedzenie. On przyjdzie, zje i i tak odejdzie do Bozi, i tak odejdzie do Bozi.

– To jest taka specyficzna praca. Nie każdy się decyduje. Ja bym się dzisiaj nie zdecydował.

– Dlaczego?

– Za dużo widziałem śmierci tych zwierząt, cierpienia, które im zadajemy. Tylko ja tutaj sobie sam na swój sposób tłumaczę, że to jednak jest w pewnym sensie obrona, więc mamy prawo, bo one się wdzierają na nasze terytorium. No ale też odreagowuję to, bo na przykład mięsa nie jem od lat. Tu zabijam, ale tu punkty zdobywam (śmiech).

Teraz ludzie są strasznymi estetami: nie chcemy mieć robactwa, nie chcemy mieć szczurów, much, żeby nam latały, też nie chcemy. My nic już nie chcemy. Tylko że wszystkie te robale są pożywieniem dla innych zwierząt. To my żyjemy w ich świecie, a nie one w naszym.
Trzeba mieć mocną psychikę, żeby się zajmować… Trudno się wyrwać z tego, no bo to wiadomo, są zobowiązania, opłaty, w ten sposób zarabiamy pieniądze, jak powiemy „nie” to nas zjedzą dłużnicy w pewnym momencie. Ale… na pewno trzeba by było ludziom, którzy chcą się zajmować takim zawodem, są młodzi, uświadamiać, że z wiekiem świadomość człowieka się poszerza. I że być może zaczną mieć problem z mordowaniem w ten sposób, że się stworzenie przyklei, że się będzie męczyło, że zastosujemy drogę na skróty, żeby klient był bardziej zadowolony, szybciej nas polecił komuś. No trzeba być człowiekiem sądzę dosyć silnym psychicznie, żeby niszczyć inny gatunek.
Ja jestem zdania, że to trzeba ograniczać [populację szczurów – GJ], ale w taki sposób, żeby to było tak… [cisza] Żebyśmy my jako ludzie też się czuli nie najgorzej, mogli w lustro patrzeć. Dziecko jak drze ryja i sra gdzieś tam, to co, zabić je? Taki ma czas i to robi, to trzeba zrozumieć. Dlatego z tymi gryzoniami, no wiadomo, że… Wiadomo? Nic nie wiadomo. Ja myślę, że trzeba je tępić w sposób taki, żeby nie zadawać niepotrzebnego cierpienia, jak każdemu żywemu stworzeniu.